Wywiad z panią Beatą Wąsowicz

Rozmowa z panią Beatą Wąsowicz, byłym dyrektorem i wieloletnim pracownikiem pedagogicznym szkoły szpitalnej w Radziszowie

Zamyka Pani ważny etap w swoim życiu. Jakie to uczucie?

Cieszę się, że mogę wprowadzać zmiany w swoim życiu. Nic nie zamykam, a jedynie modyfikuję zakres swoich codziennych obowiązków. Wciąż będę nauczycielem tej szkoły, tylko już emerytowanym. 35 lat wspólnej pracy wpisuje mnie na stałe w skład grona pedagogicznego. Będę z radością przyglądała się osiągnięciom naszego Zespołu. Jestem także gotowa służyć wsparciem i pomocą każdemu, komu moje doświadczenie i umiejętności mogą być przydatne.

Wróćmy do początków Pani pracy w szkole szpitalnej. Pełniła Pani różne funkcje. Która z nich sprawiała największą satysfakcję?

Rzeczywiście poznałam pracę na różnych stanowiskach. Byłam w szkole szpitalnej wychowawcą, nauczycielem, pedagogiem, kierownikiem zespołu pozalekcyjnego i dyrektorem. Ogromną satysfakcję sprawiała mi bezpośrednia praca z dziećmi i młodzieżą, bo i jej efekty- zwłaszcza w sferze emocjonalnej- były bardzo szybko widoczne. Cenię szczerość i spontaniczność wychowanków, otwartość w rozmowach, zaufanie, jakim często mnie obdarzali.

Satysfakcja na stanowisku kierowniczym ma inny wymiar – zespołowy. Odczuwałam ją wielokrotnie, bo i powodów było mnóstwo, gdy wspólnie osiągaliśmy zamierzone cele (a niektóre były naprawdę bardzo odważne).

Była Pani wiele lat dyrektorem szkoły. Co z tego okresu chciałaby Pani zapamiętać, a o czym zapomnieć?

Chyba już nie pamiętam, o czym chciałam zapomnieć. Utrwalam wyłącznie dobre wspomnienia. Do dziś widzę i czuję entuzjazm, jaki towarzyszył całemu gronu we wszystkich inicjatywach podejmowanych w najtrudniejszym okresie, gdy ja uczyłam się być dyrektorem, a równocześnie wdrażaliśmy trzy reformy: edukacyjną, administracyjną i służby zdrowia. Wspieraliśmy się wzajemnie dążąc do wykreowania szkoły wyjątkowej – nowoczesnej, przyjaznej, otwartej. Nie mieliśmy pieniędzy, ale zyskaliśmy przyjaciół, którzy pomogli nam zrealizować wszystko, co wymarzyliśmy. W latach 90. XX wieku mogliśmy się poszczycić wykształconą i wciąż rozwijającą się kadrą, sprzętem komputerowym, nowym wyposażeniem sal lekcyjnych, także dla dzieci niepełnosprawnych, a nade wszystko  kontaktami  z ludźmi, dla których ważny jest drugi człowiek. Mamy wielu sprawdzonych przyjaciół. Niektórzy już odeszli, ale w mojej pamięci pozostaną na zawsze (Janina Tischner, Norbert Kodura, Gabriel Syrek…)

Czy przyjęte w 2002 roku przez Zespół imię ks. prof. J. Tischnera w jakiś szczególny sposób ukierunkowało Pani działania jako dyrektora szkoły?

To była najlepsza decyzja, jaką podjęłam na stanowisku dyrektora. Ona była determinantem wspaniałych działań Zespołu, dobrych rzeczy, które zaistniały w życiu zawodowym i osobistym wielu z nas. Jestem wdzięczna koledze Krzysztofowi  Gercowi za pomysł i wsparcie w realizacji idei nadania naszej szkole imienia ks. Profesora. Bez tischnerowskich drogowskazów, przyjaźni z Kazimierzem Tischnerem, jego rodziną  i rzeszą osób skupionych wokół działalności Stowarzyszenia „Drogami Tischnera” nie byłoby naszych osiągnięć. Przynależność do rodziny szkół tischnerowskich jest wielkim wyróżnieniem, ale i zobowiązaniem: do większego wysiłku, do ustawicznej pracy nad sobą i na rzecz innych, do aktywności na różnych polach, z których czerpie się siłę i radość.

Czy praca w szkole szpitalnej to według Pani duże wyzwanie? Jaka jest recepta na sukces? Myślę o osobach, które chciałyby dopiero podjąć tę pracę.

Każda praca na  każdym stanowisku jest wyzwaniem. Ważne, by dawała satysfakcję. Jeśli wstajesz rano i cieszy Cię perspektywa czekających zadań, to połowa sukcesu. Ja stawiam także na kreatywność, empatię, umiejętności komunikacyjne. W pracy z dziećmi trzeba też mieć ogromną wiedzę i szeroki wachlarz  zainteresowań, bez tego nie zyska się u nich autorytetu.

Jakie plany na bliższą i dalszą przyszłość?

Na razie wypoczynek wakacyjny. Potem trochę obowiązków rodzinnych i mam nadzieję więcej czasu dla przyjaciół, na działalność w Stowarzyszeniu „Drogami Tischnera”, na rozwój osobisty w sferze kulturalnej. Pragnę cieszyć się domem i ogrodem. Mam wiele marzeń, będę je realizować.

Zatem życzę, aby wcielane w życie  zamierzenia przyniosły Pani wiele radości i satysfakcji.  Dziękuję bardzo za poświęcony mi czas i podzielenie się  refleksjami związanymi z Pani wieloletnią i bogatą w sukcesy pracą zawodową.

Rozmawiała Maria Żurek